Ja­cek Ho­łów­ka, Wię­cej roz­trop­no­ści w spra­wie imi­gran­tów!, „Fi­lo­zo­fuj! Jed­nod­niów­ka”, 01.10.2015.

Nie­sie­nie po­mo­cy uchodź­com musi wy­glą­dać ina­czej niż obec­nie. Trze­ba zro­zu­mieć pro­blem, jego źró­dło i my­śleć o kon­se­kwen­cjach swo­ich dzia­łań. Tym­cza­sem me­dial­ny szum wo­kół uchodź­ców utrud­nia ja­sne my­śle­nie.

W co tu wie­rzyć?

Dy­na­micz­ne dzien­ni­kar­stwo, któ­re nas te­raz ze wszyst­kich stron ata­ku­je, to wiel­ki wróg ja­sne­go my­śle­nia. Oczy­wi­ście nie chce­my, by w obo­zach przej­ścio­wych całe ro­dzi­ny mar­z­ły i za­mar­twia­ły się o swój los. Po­ru­sza nas wi­dok dziec­ka, któ­re uto­nę­ło, bo wy­pa­dło z ło­dzi. Ale  jed­no­cze­śnie sły­szy­my, że oj­ciec nie pil­no­wał go jak na­le­ży, bo chciał po­pły­nąć do Ka­na­dy i wy­re­pe­ro­wać so­bie zęby. Wie­rzyć czy nie wie­rzyć? Czy to ja­kiś kse­no­fob zmy­ślił tę hi­sto­rię, czy tyl­ko ktoś ją lek­ko ubar­wił, ale jest praw­dzi­wa? To strasz­ne kpić z czło­wie­ka, któ­ry wła­śnie stra­cił syna. Ale z dru­giej stro­ny, czy oj­ciec dbał o nie­go jak na­le­ży i czy z my­ślą o jego przy­szło­ści wziął go na prze­myt­ni­czy sta­tek, de­cy­du­jąc się na po­dróż nie wia­do­mo do­kąd i po co? Bez­ład­nie prze­le­wa­ją­ce się stru­mie­nie de­spe­ra­tów same zde­cy­do­wa­ły zdać się na przy­pa­dek, nie­po­ro­zu­mie­nia i po­mył­ki ży­cio­we. Być może ży­cie w Sy­rii czy w Afga­ni­sta­nie jest już nie do wy­trzy­ma­nia, ale czy ucie­ka­ją ci, któ­rym jest tam naj­go­rzej? Trud­no w to uwie­rzyć i nie wy­star­czy współ­czu­cie, by ten pro­blem zro­zu­mieć. Trze­ba się ra­czej do­wie­dzieć, cze­go przy­by­sze ocze­ku­ją.

Nie­ste­ty oni sami tego nie wie­dzą. Nie wy­ja­śnia ich ocze­ki­wań trans­pa­rent trzy­ma­ny przez ja­kieś dziec­ko: ?Chce­my do Nie­miec?. To dziec­ko nie ro­zu­mie, o co pro­si. Sta­je przed fo­to­gra­fem na­mó­wio­ne przez ro­dzi­ców. Cof­nąć się nie może. Jego pra­gnie­nie jest szcze­re, ale cią­gle dzie­cin­ne. Ta dziew­czyn­ka nie my­śli o tym, że zo­sta­nie mu­zuł­man­ką w kra­ju pro­te­stanc­kim i agno­styc­kim. To praw­da, że bę­dzie mia­ła wie­le szans, któ­rych w jej oj­czyź­nie nie było. Ale czy pój­dzie do do­brej szko­ły? Czy bę­dzie kie­dyś do­brze za­ra­biać? Czy wyj­dzie za mąż tak, jak ze­chce? Czy ra­czej bę­dzie mu­sia­ła za­miesz­kać w mu­zuł­mań­skiej czę­ści ja­kie­goś ob­umie­ra­ją­ce­go mia­sta, opie­ko­wać się ro­dzi­ną, któ­rą zo­sta­wi­ła w sta­rym kra­ju, i utrzy­my­wać ro­dzi­ców, któ­rym nie bę­dzie na­wet przy­słu­gi­wać za­si­łek dla bez­ro­bot­nych? Ktoś o tym wszyst­kim po­wi­nien za nią po­my­śleć. Tyl­ko nie wia­do­mo, kto to zro­bi. Może nikt. I tu leży naj­waż­niej­szy pro­blem: nie w ska­li exo­du­su, któ­re­go je­ste­śmy świad­ka­mi, lecz w tym, że na­iw­ni lu­dzie szu­ka­ją nie wia­do­mo cze­go, a po­li­ty­cy z dzien­ni­ka­rza­mi ręka w rękę gnę­bią ich oskar­że­nia­mi o kse­no­fo­bię albo snu­ją przed nimi ja­kieś baj­ko­we sce­na­riu­sze in­spi­ro­wa­ne po­praw­no­ścią po­li­tycz­ną.

Prze­sa­dzo­ny opty­mizm

Nie­po­trzeb­nie po­rów­nu­je się obec­ny na­pływ arab­skich uchodź­ców do Eu­ro­py z emi­gra­cją Eu­ro­pej­czy­ków do Ame­ry­ki w XIX wie­ku. Tu nie ma istot­nych po­do­bieństw. Emi­gra­cja do Ame­ry­ki była or­ga­ni­zo­wa­na przez prze­wod­ni­ków, a nie prze­myt­ni­ków. Ochot­ni­ków pod­da­wa­no se­lek­cji. Po­dróż od­by­wa­ła się li­nio­wy­mi stat­ka­mi, a nie na tra­twach. Przy­by­sze mie­li z góry umó­wio­ną ja­kąś pra­cę ? nie­kie­dy zmy­ślo­ną lub bar­dzo źle płat­ną, ale nie je­cha­li cał­kiem w ciem­no. Mo­gli li­czyć na za­trud­nie­nie i za­ro­bek, bo nie lą­do­wa­li na kon­ty­nen­cie ogar­nię­tym dość wy­so­kim bez­ro­bo­ciem. Wresz­cie USA od po­cząt­ku były kra­jem ucie­ki­nie­rów i prze­sie­dleń­ców, re­li­gij­nym i kul­tu­ro­wym ty­glem, sła­bo za­lud­nio­nym i mało trosz­czą­cym się o przy­by­szów. Uto­pio­nych chłop­ców nikt nie li­czył i nie po­ka­zy­wał w te­le­wi­zji. W na­szym przy­pad­ku wszyst­ko jest ina­czej. Ucie­ki­nie­rzy są głów­nie mło­dy­mi męż­czy­zna­mi. Po­dej­rze­nia, że mają skłon­ność do is­lam­skie­go mi­sjo­nar­stwa lub ter­ro­ry­zmu, są z pew­no­ścią prze­sa­dzo­ne ? ale nie cał­kiem bez­pod­staw­ne. Przy­pusz­czam, że to nie są ich obec­ne pla­ny ży­cio­we, ale po­dej­rze­wam, że to są ich przy­szłe po­glą­dy. Tyl­ko nie­wiel­kiej czę­ści uda się szyb­ko zdo­być wy­kształ­ce­nie i do­brze płat­ną pra­cę. Resz­ta szyb­ko po­więk­szy licz­bę nie­za­do­wo­lo­nych oby­wa­te­li pań­stwa opie­kuń­cze­go z no­stal­gią wspo­mi­na­ją­cych swe dzie­ciń­stwo w cie­płym i swoj­skim kra­ju. Ten sche­mat po­wta­rzał się już wie­lo­krot­nie. Każ­dy mło­dy czło­wiek chce pod­bić świat swym ta­len­tem, od­wa­gą i siłą. Nie­mal za­wsze prze­ko­nu­je się, że jego mło­dzień­czy opty­mizm był gru­bo prze­sa­dzo­ny. Wte­dy na po­wrót jest za póź­no, a dal­sze pró­by ad­ap­ta­cji tyl­ko zwięk­sza­ją fru­stra­cję. Prze­sie­dleń­cy w lo­kal­nej spo­łecz­no­ści czę­sto nie mogą zna­leźć opar­cia i wi­dzą, że ich ziom­ko­wie bo­ry­ka­ją się z po­dob­nym pro­ble­ma­mi i już je uzna­li za nie­roz­wią­zy­wal­ne. Cóż wte­dy po­zo­sta­je oprócz wal­ki z sys­te­mem? Być może dzi­siej­si uchodź­cy są w więk­szo­ści sym­pa­ty­ka­mi eu­ro­pej­skiej tra­dy­cji i kul­tu­ry. Ale jest dość praw­do­po­dob­ne, że po dzie­się­ciu la­tach sta­ną się jej wro­ga­mi, roz­cza­ro­wa­ny­mi ide­ała­mi sa­mo­sta­no­wie­nia, de­mo­kra­cji i praw oby­wa­tel­skich.

Co wię­cej, nie wol­no nam za­po­mi­nać, że na świe­cie od daw­na dzia­ła­ją licz­ne or­ga­ni­za­cje po­mo­cy uchodź­com. Dzia­ła­ją wol­no i na małą ska­lę, ale dzia­ła­ją do­brze. Re­lo­ka­cja nie może być zja­wi­skiem ma­so­wym. Trze­ba ją przy­go­to­wać i zor­ga­ni­zo­wać. Te wszyst­kie in­sty­tu­cje są te­raz ośmie­sza­ne przez ja­kąś hur­to­wą ak­cję hu­ma­ni­tar­ną. Z jed­nej stro­ny mamy licz­ne ro­dzi­ny, któ­rym od kil­ku mie­się­cy przy­go­to­wu­je się wy­jazd do Fran­cji, Pol­ski lub Nie­miec, a z dru­giej stro­ny na­gle po­ja­wia­ją się lu­dzie, któ­rzy te wszyst­kie przy­go­to­wa­nia unie­waż­nia­ją, po­nie­waż otwo­rzo­no im szyb­ką li­nię prze­sie­dleń­czą, do­stęp­ną dla każ­de­go, kto tyl­ko po­pi­sze się bra­wu­rą, wsią­dzie na prze­ła­do­wa­ny sta­tek i wy­lą­du­je na ja­kiejś wy­spie grec­kiej lub wło­skiej, by osta­tecz­nie po kil­ku ty­go­dniach osie­dlić się wśród ob­cych, któ­rzy by­naj­mniej nie ocze­ku­ją sa­mo­zwań­czych emi­gran­tów.

Dru­gie­go Jac­ko­wa nie bę­dzie

Po­win­ni­śmy mieć na uwa­dze, że w Eu­ro­pie praw­do­po­dob­nie nie da się po­wtó­rzyć do­świad­cze­nia ame­ry­kań­skie­go. W War­sza­wie ani w Ber­li­nie nie po­wsta­nie dziel­ni­ca po­dob­na do Jac­ko­wa w Chi­ca­go, gdzie le­karz był Po­la­kiem, rzeź­nik był Po­la­kiem, po­li­cjant był Po­la­kiem i szko­ła była pol­ska. Tak tam było, bo w Chi­ca­go było wie­le pra­cy, a mało ro­bot­ni­ków. W za­kła­dach mię­snych, me­ta­lur­gicz­nych i tek­styl­nych moż­na było zna­leźć za­trud­nie­nie bez tru­du, i była to pra­ca do­brze płat­na. War­to było po nią po­je­chać za oce­an. Nowy ro­bot­nik nie zbi­jał ceny pra­cy, szyb­ko się ad­ap­to­wał i nie czuł się roz­cza­ro­wa­ny, bo był po­trzeb­ny. Jego styl ży­cia ni­czym się nie róż­nił od sty­lu ży­cia lo­kal­nych miesz­kań­ców, naj­czę­ściej też po­cho­dzą­cych z Eu­ro­py, ma­ją­cych po­dob­ną re­li­gię, ro­dzi­nę, ubra­nie i sza­cu­nek dla ko­biet. Z no­wej emi­gra­cji do Eu­ro­py nie po­wsta­nie Jac­ko­wo, tyl­ko ro­dzaj Har­le­mu no­wo­jor­skie­go dla mu­zuł­ma­nów. To będą lu­dzie bez pra­cy, bez do­brych szkół, bez lo­jal­no­ści do kra­ju osie­dle­nia i z dziw­ną mi­to­lo­gią na te­mat kra­ju po­cho­dze­nia.

Tyl­ko jed­no roz­wią­za­nie

Co więc moż­na zro­bić? Sku­tecz­nie dzia­łać może tyl­ko jed­no roz­wią­za­nie. Trze­ba od­róż­nić tych, któ­rzy jadą do Eu­ro­py, bo chcą być Eu­ro­pej­czy­ka­mi, od tych, któ­rzy jadą do Eu­ro­py, bo chcą tu do­brze za­ra­biać i tu krze­wić swój styl ży­cia. Pierw­szym trze­ba po­ma­gać, dru­gim nie. Na­wet po­praw­ność po­li­tycz­na nie żąda tego, by­śmy spon­so­ro­wa­li en­kla­wy mu­zuł­mań­skie w Eu­ro­pie po to, by tu były. Ame­ry­ka była go­ścin­nym kon­ty­nen­tem, bo była dość pu­stym te­re­nem. Oczy­wi­ście ode­bra­no go In­dia­nom, ale to inna spra­wa, i nie na te­raz. Wy­star­czy jed­nak uprzy­tom­nić so­bie, że stwo­rze­nie wspól­nej kul­tu­ry dla WA­SPs i In­dian było nie­moż­li­we, a na­wet dla obu stron nie­po­żą­da­ne. Po­dob­na sy­tu­acja jest te­raz w Eu­ro­pie. Stwo­rze­nie kul­tu­ry is­lam­sko-chrze­ści­jań­skiej, a tym bar­dziej is­lam­sko-agno­styc­kiej, jest nie­moż­li­we. Przy­by­sze po­win­ni ro­zu­mieć, że szu­ka­ją dla sie­bie miej­sca na kon­ty­nen­cie, któ­ry ma sil­ną i uświę­co­ną przez tra­dy­cję kul­tu­rę, któ­rej nie za­mie­rza­ją mo­dy­fi­ko­wać na ży­cze­nie no­wych miesz­kań­ców. Ko­cha­my Eu­ro­pę taką, jaka ona była, i nie chce­my, by na­gle sta­ła się zu­peł­nie inna.

Po­moc dla ucie­ki­nie­rów musi wy­glą­dać ina­czej. Za­gro­żo­nych na­le­ży uwol­nić od au­to­ry­tar­nych re­żi­mów, przed któ­ry­mi ucie­ka­ją. Na­wet je­śli cena, jaką za ten ra­tu­nek trze­ba bę­dzie za­pła­cić, obej­mu­je wpro­wa­dze­nie pew­nej wer­sji świa­tłe­go neo­ko­lo­nia­li­zmu na te­re­nie ich kra­ju. I trze­ba pa­trzeć, ja­kie siły skła­nia­ją ucie­ki­nie­rów do po­rzu­ce­nia oj­czy­zny. Czy nie są to od­le­gle skut­ki dzia­ła­nia ja­kiejś upa­da­ją­cej świa­to­wej po­tę­gi? To oczy­wi­ście trud­no usta­lić, bo nie­szczę­śli­wie pod tę de­skryp­cję pod­pa­da­ją i Ro­sja, i USA, i wal­czą­cy z resz­tą świa­ta is­lam.

Contact Us

We're not around right now. But you can send us an email and we'll get back to you, asap.

Not readable? Change text. captcha txt